Woda Żywioł, która stała się antybohaterem ubiegłorocznej i głośnej na całą Polskę sprawy, to produkt butelkowany przez znanego producenta wody mineralnej Żywiec Zdrój S. A.. Wody produkowane są w kilku fabrykach w Polsce: Cięcinie, Mirosławcu oraz w Jeleśni, gdzie znajduje się jedna z najbardziej nowoczesnych fabryk grupy Danone Waters – właściciela firmy Żywiec Zdrój S.A..
31-latek z poparzeniami
We wrześniu 2016 roku do szpitala w Bolesławcu trafił 31 letni mężczyzna z poparzeniami przełyku. Sprawą od razu zainteresowali się nie tylko lekarze i media, ale sama policja. Poszkodowany po spożyciu, kupionej w bolesławieckiej hurtowni spożywczej, wody mineralnej Żywioł Żywiec Zdrój udał się do szpitala z intensywnie palącym gardłem. Twierdził, że wyczuwa metaliczny smak.
Woda z innej partii
W toku sprawy okazało się, że tylko jedna woda zawiera tajemniczą substancję powodującą poparzenie. Na dodatek była to butelka pochodząca z zupełnie innej partii niż pozostałe jedenaście ze zgrzewki wód kupionej przez poszkodowanego. W trakcie badań okazało się, że w wodzie znajdowały się 3 trujące substancje. Jedną z nich był utwardzacz do żywic – Butanox M50.
Co na to Żywiec Zdrój?
Żywiec od początku twierdził, że niemożliwe jest, aby butelki z innych partii produkcyjnych znajdowały się w tej samej zgrzewce. Podkreślano również fakt, że feralnego utwardzacza do żywic nie produkuje się, ani nie używa w rozlewni wody mineralnej. Producent deklaruje, że woda skrupulatnie sprawdzana jest na każdym etapie produkcji.
Skąd toksyczna substancja w butelce wody?
Tego nie ustaliło ani śledztwo, ani badania przeprowadzone przez Sanepid. Z braku dowodów sprawa została umorzona. Niewątpliwie ucierpiał na tym wizerunek firmy, która na polskim rynku ma pozycję lidera. Na oficjalnej stronie producenta znajduje się informacja o bieżącym toku postępowania sprawy, które na dzień dzisiejszy – mimo braku decydującego finału – wydaje się być zamknięta.